Niestety, Kurt Busiek nie zalicza się do wybitnych scenarzystów komiksowych i pewnie dlatego super-bohaterski patos obecny na kartach "Marvels" męczy, kompozycja fabuły momentami zgrzyta, a całości brak siły wyrazu. W mojej ocenie z budowaniem pomniku klasycznym super-bohaterom lepiej poszło Markowi Waidowi na łamach "Kingdom Come". Z tego powodu nie mogę postawić "Cudownych" na jednej półce z najwybitniejszymi utworami tego nurtu, takimi jak "Strażnicy" Alana Moore'a i Dave'a Gibbonsa czy "Mroczny Rycerz Powraca" Franka Millera. Praca Busieka i Rossa ląduje trochę niżej, obok na przykład "Supreme Power" J.M. Straczynskiego i Gary'ego Franka albo "Astro City", przy którym autorzy "Marvels" również wspólnie pracowali.
poniedziałek, 30 listopada 2009
#312 - Marvels
Niestety, Kurt Busiek nie zalicza się do wybitnych scenarzystów komiksowych i pewnie dlatego super-bohaterski patos obecny na kartach "Marvels" męczy, kompozycja fabuły momentami zgrzyta, a całości brak siły wyrazu. W mojej ocenie z budowaniem pomniku klasycznym super-bohaterom lepiej poszło Markowi Waidowi na łamach "Kingdom Come". Z tego powodu nie mogę postawić "Cudownych" na jednej półce z najwybitniejszymi utworami tego nurtu, takimi jak "Strażnicy" Alana Moore'a i Dave'a Gibbonsa czy "Mroczny Rycerz Powraca" Franka Millera. Praca Busieka i Rossa ląduje trochę niżej, obok na przykład "Supreme Power" J.M. Straczynskiego i Gary'ego Franka albo "Astro City", przy którym autorzy "Marvels" również wspólnie pracowali.
niedziela, 29 listopada 2009
#311 - Trans-Atlantyk 65
Na stronie Comics Chronicles pojawiło się podsumowanie październikowej sprzedaży komiksowych zeszytów i pierwszą rzeczą jaka rzuca się w oczy jest zagarnięcie przez DC Comics pierwszych sześciu miejsc tego rankingu. Najlepiej sprzedającym się komiksem ubiegłego miesiąca był - żadne to zaskoczenie - czwarty numer "Blackest Night" (137 tys. egzemplarzy), któremu w dobrej sprzedaży wtórowały tie-in'y ("Green Lantern", "Green Lantern Corps", "Blackest Night Superman" i "Blackest Night Batman") i między które wkradł się (drugie miejsce) piąty numer maxi-serii Granta Morrisona "Batman and Robin". Sukces DC zbagatelizował jeden z głównodowodzących Marvela - Tom Breevort, który oczywiście gratulował sukcesu konkurencji, ale przypomniał, że październik był miesiącem kiedy kilka topowych tytułów z Domu Pomysłów zostało przesuniętych na kolejny miesiąc. Według niego w kolejnych podsumowaniach wszystko powinno wrócić do normy (czytaj: pierwsze miejsca dla komiksów Marvela), a październik był tylko małym wypadkiem przy pracy, na który wydawnictwo to jak najbardziej mogło sobie pozwolić. Ah, ta małomiasteczkowa zazdrość. (a.)
Opowieść o Aladynie i jego magicznej lampie jest jedną z najbardziej znanych bliskowschodnich bajek ludowych, która mocno zakorzeniała się w zachodniej pop-kulturze. Większość z was z pewnością kojarzy ją z cukierkowej disneyowskiej animacji. Komiksowa mini-seria "The Aladdin", utrzymana w konwencji dark fantasy, będzie czymś zupełnie innym. Poznajcie Ala ad-Dina cwanego złodzieja, drobnego oszusta i sprytnego kanciarza urodzonego i wychowanego na ulicach Shambhalli, przypominającej orientalną wersje Los Angeles z "Łowy Androidów". Za sprawą swojego tajemniczego dziedzictwa staje się on celem czarodzieja Quassima, który potrzebuje jego krwi, aby posiąść moc mieszkańca pewnej lampy. Al, chcąc uratować swoje życie, będzie musiał odkryć tajemnice dziedzictwa, które płynie w jego żyłach. Praca Iana Edingtona, narysowana przez Patricka Reilly'ego i Stjepana Seijca zostanie wydana przez małe studio Radical na początku przyszłego roku. Smakowite okładeczki przygotowali tacy wymiatacze jak Artur Suydam, Clayton Crain czy Marko Djurdjevic. (j.)
W kwietniu przyszłego roku zadebiutuje nowy marvelowy miesięcznik autorstwa Jonathana Hickmana. "Shield" - bo tak się będzie nazywał - pokaże, jak to w przeszłości radziła sobie ludzkość, kiedy nie było Mścicieli czy Fantastycznej Czwórki. Wszystko zacznie się w latach 50-tych, kiedy to poznamy głównego bohatera Leonida - zwykłego człowieka, który koniec końców okazuje się jednostką wybitną (superbohaterski pseudonim: Eternal Dynamo) - a później Hickman przeniesie akcję do starożytnego Egiptu i pokaże jak ludzie poradzili sobie z pierwszą w historii inwazją obcych na naszą uroczą planetę. Oprócz wspomnianego Leonida, głównymi bohaterami będą ojcowie Reeda Richardsa i Tony'ego Starka, jak również nowy bohater o pseudonimie The Night Machine. A oprócz nich, na kartach komiksu pojawi się również znany od dziesięcioleci Galactus, Celestiale czy marvelowa wersja Obcych - Brood. Za grafikę odpowiedzialny jest Dustin Weaver ("X-Men: Legacy", "King Kong"), a za okładki Gerald Parel ("Iron Man"). Sam Hickman ("Secret Warriors") niespecjalnie mnie zaskoczył mówiąc, że jest to najlepsza rzecz nad jaką pracował w całej swojej komiksowej karierze. (a.)
Osiemnasty numer "Wildcats" będzie ostatnim napisanym przez Christosa Gage'a ("Stormwatch", "Union Jack") i narysowanym przez Neila Googe'a ("Judge Dredd", "Majestic"). W dziewiętnastym numerze pałeczkę przejmą scenarzysta Adam Beechen ("Teen Titans", "Robin") z rysownikiem Timem Seeley'em ("New Exiles", "HACK/SLASH") i skupią się na wydarzeniach mających miejsce po "World's End", wildstormowym evencie w którym świat… no cóż, dosłownie się skończył. A przynajmniej w takim kształcie, w jakim go znaliśmy. W wyniku wyniszczającego ataku legionu oszalałych klonów super-bohaterów zginęło 90% ziemskiej populacji, nie ma państw, rządów, policji, niczego. Pozostały jedynie ruiny, garstka super-herosów i nowe zagrożenie w postaci Red Blade (taki będzie również tytuł pierwszej historii Beechena). Jak to w komiksach z uniwersum Wildstrom bywa, można spodziewać się mnóstwa ubranych w trykoty postaci (Seeley planuje splasha na 70 herosów), monumentalnych starć z łotrami i skąpo odzianych bohaterek. Jeśli dobrze liczę to będzie już piąta seria "Wildcatsów", których przygody dosyć krótko gościły w Polsce i pierwsza w klimatach post-apokaliptyczno super-bohaterskich. (j.)
Podobne zmiany czekają serię "The Authority", której pierwsze cztery trade'y na polski rynek zdążyło wypuścić Manzoku. Po szesnastu numerach pokład opuszczają scenarzyści Dan Abnett i Andy Lanning, robiąc tym samym miejsce innemu duetowi – Adamowi Freemanowi i Marcowi Bernardinowi, dla których będzie to debiut w formacie serii regularnej. Razem pracowali oni już przy o wiele mniejszych projektach, takich jak "Highwayman" czy "Genius". Teraz dostali tytuł, który był tworzony przez takie komiksowe tuzy, jak Ellis, Millar czy Brubaker. W wywiadzie udzielonym dla Newsaramy niewiele wspominają o swoich planach odnośnie fabuły, ale zapewniają, że zaprezentują się jeszcze lepiej od swoich zacnych poprzedników. W porównaniu z ich historiami, pierwsze historie Ellisa będą wyglądały jak "mother's milk". (j.)
Już od ośmiu miesięcy czytelnicy czekają na nowy zeszyt "Goona" (czyli polskiego "Zbira", z którego wydawania wycofało się Taurus Media), co wcale nie znaczy, że jego autor, Eric Powell, miał wakacje. Nic bardziej mylnego. Wraz ze świętowaniem dziesiątych urodzin swojego herosa, Powell pracował nad scenariuszem do filmowej adaptacji, przygotowywanej przez Davida Finchera, komiksowym crossoverem z Dethklokiem, postacią z wydawnictwa Adult Swim oraz mini-serią "Chimichanga", której pierwszy numer pojawi się niebawem w sklepach. Ostatnio znalazł on jednak nieco czasu by zasiąść do pracy nad on-goingiem i wrócił do przygód Zbira wraz z niemym, 33 numerem, który ukazał się w minioną środę. Historia o zaginionym naszyjniku, psychopatycznym zabójcy i niegodnej zaufania damie jest typowym one-shotem. Od 2010 roku tytuł powróci do swojego regularnego, dwumiesięcznego cyklu wydawniczego. Powell przyznaje, że ma sporo pomysłów na kilka, różnych, dłuższych historii, ale nie chce ich dokładnie rozpisywać, chcąc zachować w "Goonie" nieprzewidywalną atmosferę i klimat nieskrępowanej zabawy. (j.)
(dzisiaj gościmy Spider-Woman o nieco zmienionym kostiumie, w którą wcieliło się szwedzkie dziewczę ukrywające się pod pseudonimem Pastlink; jeszcze jedno zdjęcie z tej serii w tym miejscu)
sobota, 28 listopada 2009
#310 - Komix-Express 15
Zawartość siódmego numeru "Ziniola" - który do sprzedaży powinien trafić jeszcze przed inwazją Świętego Mikołaja - nie jest już tajemnicą! Na blogu kwartalnika jego głównodowodzący - Dominik Szcześniak - od jakiegoś czasu odkrywał kolejne karty i muszę przyznać, że siódemka (oby szczęśliwa) prezentuje się naprawdę nieźle. Cieszy bardzo "polskość" tego numeru, która to będzie głównym tematem publicystycznej części magazynu. Oprócz odpowiedzi na pytanie "Kto zabił polski komiks?" (podczas MFKowego afterparty próbowali się z tym tematem również komiksiarze / do znalezienia na samym dole wpisu Daniela Ch.), do przeczytania będzie również tekst Karola Konwerskiego, traktujący o ostatnich 20 latach polskiego komiksu, jak również kolejne dwa odcinki "Grzebiąc pod ziemią", przegląd zinów Macieja Pałki i wywiad ze skromnym mistrzem z Bydgoszczy - Andrzejem Janickim. Komiksowa część "Ziniola" prezentuje się równie imponująco, a odpowiadać za nią będzie między innymi sympatyczny Nick Abadzis ("Wielka walka"), Sonia Oliveira ("Disagreements"), duet Woronowicz/Tkalenko ("Psia Dola") czy polska dwójka Podolec/Dzitkowski ("Krytyka"). Okładkę do siódmego wydania przygotował Rafał Tomczak, którego prace podziwiać będzie można również w środku, w "Kąciku Otoczaka". Cena bez zmian - 30zł za solidną porcję lektury. (a.)
Od 26 listopada w każdym kiosku, saloniku prasowym i Empiku można kupić trzeciego "Spider-Mana", pierwszy obraz z "megakolekcji" opatrzonej szyldem "Superbohaterowie" (do kupienia również z magazynem "Viva", sic!). Film, wraz z "książką", kosztuje niecałe 10 złociszy, a cena kolejnych wyniesie 30 złotych. W przyszłym tygodniu ukaże się "X-Men", a później "Hellboy" (17.12.2009). Cała kolekcja ma liczyć 26 "tomów" i ukazywać się w trybie dwutygodniowym. Znajdą się w niej nie tylko adaptacje przygód popularnych komiksowych herosów (oprócz wspominanych, dostaniemy między innymi "Daredevila", "Fantastyczną Czwórkę" czy "Ghost Ridera"), ale również filmy nawiązujące do trykociarskiej estetyki (choćby "Hancock", od biedy także "Max Payne", jeśli liczyć komiksowe wstawki obecne w oryginale, tj. grze), a także rzeczy z kompletnie innej beczki (dylogię Conana czy "Resident Evil: Zagłada"). Pełną listę filmów można znaleźć na tej stronie. (j.)
piątek, 27 listopada 2009
#309 - The Batmans II: Track 16 - Igor Wolski
czwartek, 26 listopada 2009
#308 - Kryminalne Czwartki #4: Kapitan Żbik - bohater PRL-u
6. Wiarygodność bohatera
Jak już zostało wspomniane na początku tego rozdziału, Żbik został wykreowany na esencję sprawiedliwości – zgodnie ze schematem tworzenia literackiego milicjanta. Jawił się on w komiksach jako człowiek o wielu talentach i umiejętnościach, silnym charakterze oraz absolutnym oddaniu pracy. Twórcy jednak musieli uwiarygodnić ten symbol, by czytelnicy choć odrobinę mogli się z Janem utożsamiać. Zrobili więc dokładnie to samo, co autorzy powieści milicyjnych i użyli środków skłaniających do identyfikacji.
Choć Żbikowi i jego współpracownikom udało się rozwiązać wszystkie powierzone im śledztwa, to w przypadku dwóch spraw nie wszystkie założenia zostały zrealizowane.
W trzecim zeszycie "Ryzyka" Jan ścigał szefa grupy, która włamała się do muzeum w Tarłowie. Wcześniej, podczas akcji schwytania całej szajki, pozwolono uciec szefowi, ponieważ kapitan uważał, że to może doprowadzić do ludzi, którzy mieli pomóc w sprzedaży skradzionych eksponatów. Jak się później okazało, szef złodziei nie miał żadnych kontaktów, a by ponownie go złapać w poszukiwania musiała zostać zaangażowana prasa, radio, telewizja, komendy wojewódzkie i straż graniczna. Ostatecznie tylko dzięki przypadkowi przestępca nie opuścił kraju.
W "Granatowej cortinie" w wypadku samochodowym ginie polski obywatel, Mariusz Lisek. Nowo mianowany major Żbik wysłał do Bratysławy kapitana Michała, by ten rozwiązał sprawę. W trakcie śledztwa okazało się, że ofiarą zabójstwa nie był Polak, lecz Węgier, który miał przy sobie dokumenty Liska – dlatego do sprawy zaangażowano Milicję Obywatelską. Zastanawiające w całej sprawie było to, że Jan wraz ze swoim podwładnym bez dokładniejszych badań uznał, że ofiara w samochodzie była polskiej narodowości. Sam kapitan Michał wyznaje ten błąd, mówiąc:
Ciągle nie rozumiem dlaczego tak bezkrytycznie przyjęliśmy za pewnik, że w wypadku zginął właśnie nasz obywatel… Przecież wszystko przyjęłoby inny obrót... ("Zatrzymać niebieskiego fiata", s. 33)
Jest to też jedyna sprawa z całej serii, w której ma miejsce zabójstwo, a na końcu nie został ujawniony winny. W ostatnim kadrze dowiadujemy się tylko, że cała szajka przemytników będzie dopiero rozpracowywana (Por., A. Florek, Tajemnice „Kapitana Żbika”, maszynopis.).
Choć obie powyżej przedstawione historie ostatecznie zakończyły się pomyślnie, to pokazały, że nawet Żbikowi zdarza się mylić.
Twórcy postarali się uwiarygodnić postać kapitana jeszcze w pierwszym zeszycie "Wodorostów i pasożytów". To właśnie w tym komiksie dwukrotnie wspominana jest jego pięta Achillesa – brak talentu w chemii. Informacja ta jest przytaczana dwukrotnie – na początku i końcu numeru. Jest ona tak natrętna i nieumotywowana fabularnie, że bardzo łatwo można było domyślić się intencji twórców. Czytelnicy mieli dowiedzieć się, że Jan, podobnie jak oni – w przeważającej ilości uczniowie – nie był z każdej szkolnej dziedziny prymusem.
Dzięki tym zabiegom odbiorcy mogli, choć po części, traktować Żbika nie jako wzór do naśladowania, lecz człowieka podobnego do siebie, co pomaga w uwiarygodnieniu tak doskonałej postaci.
7. Żbik – między dwoma tradycjami
Władysław Krupka i Zbigniew Gabiński, decydując się na stworzenie komiksu o polskim milicjancie, połączyli ze sobą dwie przeciwstawne tradycje: zachodnią kulturę popularną, z której zaczerpnęli konwencję komiksu, oraz – korzystając ze schematu powieści milicyjnej – komunistyczną sztukę zideologizowaną. W konsekwencji tego powstał bohater, którego konstrukcja była wewnętrznie niespójna, ponieważ kapitan Żbik był jednocześnie amerykańskim superbohaterem oraz komunistycznym „nowym człowiekiem”.
Postać Żbika zgodnie z wymogami epoki, była personifikacją kolektywu. Choć miał on imię i nazwisko, w rzeczywistości był symbolem Milicji Obywatelskiej. Właśnie dlatego praktycznie całym jego życiem była praca. Ale z drugiej strony to właśnie Żbika rozpoznawały i podziwiały dzieci na ulicach, dokładnie tak samo jak Supermana. Kiedy tylko ludzie potrzebowali pomocy, szli na najbliższy posterunek MO i prosili pracujących tam oficerów nie o pomoc, lecz o to by jak najszybciej skontaktowali się z kapitanem, który mógł rozwiązać problem.
Najważniejszą cechą amerykańskiego superbohatera były jego niezwykłe moce. W „kolorowych zeszytach” natomiast, zgodnie z wymogami epoki, wszystko musiało być racjonalne – wytłumaczalne. Dlatego Żbik nie posiadał żadnych nadludzkich zdolności. By być niezwyciężonym, twórcy „uzbroili” go za to w machinę urzędniczą i zaawansowaną technikę. Jednak, przyglądając się postaci Żbika, prawie automatycznie można było go porównać do wspomnianego wcześniej Batmana.
(…) jest zwyczajnym człowiekiem. Gdy chłopak dorósł, postanowił poświęcić życie walce z przestępczością. Trenował długo i forsownie, by uzyskać swoją niezwykłą sprawność (J. Szyłak, Komiks, Kraków 2000, s. 98 – 99.).
Choć słowami tymi Jerzy Szyłak opisał właśnie Batmana, równie dobrze można nimi było scharakteryzować główną postać „serii z lilijką”. On również, choć bez mocy, a trenując długo i wytrwale, stał się świetnie wysportowanym i inteligentnym pogromcą zła.
Równie ważnym – i także sprzecznym – elementem postaci kapitana był jego stosunek do pomocników. Jak przystało na bohatera Polski Ludowej, współpracował on nie tylko z innymi milicjantami, lecz także ze strażnikami leśnymi, harcerzami, a nawet cywilami. Dzięki temu zasługi przypisywano kolektywowi. Sam Żbik mówił w "Spotkanie w Kukerite", że udana akcja była zasługą wszystkich osób biorących w niej udział (Zob., "Spotkanie w Kukerite", s. 33). Czasem jednak w Żbiku ujawniał się syndrom samotnego bohatera. Zdarzało mu się prowadzić akcje w pojedynkę i dopiero, kiedy nie był w stanie ująć przestępców samemu, scenarzyści wspomagali go posiłkami ("Dziękuję kapitanie", "Jaskinia zbójców").
niedziela, 22 listopada 2009
#307 - Trans-Atlantyk 64
Tajemnicza małpa z Marvela o której pisałem tydzień temu (#8), nie jest już tak tajemnicza. W poniedziałek - zgodnie z zapowiedziami - ujawniono nieco szczegółów dotyczących tej nowej postaci w uniwersum Iron Mana i reszty. Hitman Monkey - to jej imię, makak japoński - to jej gatunek, po raz pierwszy pojawi się w dwuczęściowej historii, która zadebiutuje w grudniu w ramach Marvel Digital Comics Exclusive. Za historię owej małpy, która nagle ni stąd, ni zowąd stanie się najgroźniejszym mordercą świata odpowiadać będzie Daniel Way (scenariusz) i Dalibor Talijic (rysunek). Natomiast papierowy debiut tego kuriozum będzie miał miejsce w lutowym, dwudziestym numerze serii "Deadpool", gdzie Hitman Monkey ma zrobić niezły bałagan z tytułowym bohaterem i gościnnie występującym Spider-Manem. Najgroźniejszy zabójca świata? Dr. Doom patrzy na to wszystko z nieskrywanym zażenowaniem... (a.)
Żyjąca legenda amerykańskiego komiksu - Joe Kubert - pracuje obecnie nad swoim kolejnym dziełem, które tym razem traktować będzie o wojskowym oddziale specjalnym, wysłanym do wioski Dong Xoai jedynie w celach zwykłej obserwacji i - jak to nie trudno przewidzieć - trafiającym w sam środek piekła. Wydarzenia przedstawione w tym komiksie, opierają się na wspomnieniach żyjących jeszcze członków tego oddziału i sądząc po okładce, którą póki co zaprezentowano, grafika będzie podobna do wydanego również i u nas "Josela" (Egmont, seria Mistrzowie Komiksu, styczeń 2006) tego samego artysty. Premierę albumu "Dong Xoai, Vietnem 1965", który wydany zostanie przez DC w imprincie The Joe Kubert Library, zaplanowano na maj przyszłego roku. (a.)
Na początku przyszłego roku, dzięki wydawnictwu Dynamite Entertainment, do rąk czytelników trafi potężny omnibus zbierający osiemnaście zeszytów wchodzących w skład serii "Army of Darkness". Tytuł ten jest kontynuacją losów Asha Williamsa - jednego z najbardziej charakterystycznych bohaterów filmów grozy ("Martwe Zło" Sama Raimiego), w którego wcielił się legendarny (właśnie dzięki tej roli) Bruce Campbell. Przygody spisane na potrzeby komiksowej adaptacji (w wykonaniu Jamesa Kuhorica czy Roberta Kirkmana), zostaną poprzedzone historią znaną z filmu "Armia Ciemności", bazującą na oryginalnym scenariuszu braci Raimich w której za stronę graficzną odpowiada nie kto inny jak John Bolton. A oprócz niego, przy tytule tym swoje ołówki tępił Nick Bradshaw, Sanford Greene i inni. Całość liczyć sobie będzie prawie pół tysiąca stron i kosztować trzydzieści dolarów bez jednego centa. Na miękko. I bez popity. (a.)
W minionym tygodniu, oprócz zapowiedzi Marvela i DC Comics, opublikowane zostały również lutowe plany wydawnictwa Image w którym główną uwagę zwraca brak kolejnej, czwartej części crossovera "Image United". Zamiast niego do sklepów trafi... prolog do tego wydarzenia, publikowany w październiku na łamach czterech regularnych serii wydawnictwa. Historia, mająca na celu w miarę gładko wprowadzić do uniwersum Spawna i spółki nową postać od Whilce'a Portacio o imieniu Fortress, liczy sobie zaledwie 16 stron, więc można liczyć, że drugą połowę tego zeszytu stanowić będą bonusy. Fani liczą głównie na publikację korespondencji mailowej twórców zaangażowanych w ten projekt, ale według słów Larsena listy te nigdy nie ujrzą światła dziennego. Nie traciłbym jednak nadziei, bo jak przyjdzie kolej na twadookładkowe wydanie, to pewnie Kirkman i reszta odpalą swoje Outlooki i zastanowią się jeszcze raz, czy może jednak nie puścić choćby fragmentów, za które fani zapłacą ciężko zarobionymi pieniędzmi pomimo posiadania historii w wersji zeszytowej. (a.)
(Wonder Woman jest bez wątpienia najczęściej pojawiającą się w tym miejscu superbohaterką - wcześniej wcieliła się w nią chociażby Tiffany Tallon czy Olivia Munn, a teraz przyszedł czas na Denise Milani, której pełną sesję można znaleźć pod tym adresem! A za dzisiejszą Geek Honey podziękowania lecą do Pawła Kamińskiego z Drogiego Motywu!)
sobota, 21 listopada 2009
#306 - Komix-Express 14
W najnowszym numerze "International Journal of Comic Art", będącego jednym z najbardziej znanych periodyków zajmujących się zagadnieniami sztuki opowiadania obrazem, został opublikowany tekst autorstwa Radosława Bolałka, szefa wydawnictwa Hanami i organizatora Bałtyckiego Festiwalu Komiksu. Jego artykuł The Most Popular Polish Comics (1957-1989), jak sam tytuł wskazuje, poświęcony jest komiksom i twórcom z okresu PRL-u - między innymi Januszowi Chriście, Tadeuszowi Baranowskiemu, Tadeuszowi Raczkiewiczowi, Szarlocie Pawel, Henrykowi Chmielewskiemu i Jerzemu Wróblewskiemu. Jest to pierwszy artykuł napisany przez Polaka w tym prestiżowym magazynie, na którego okładce znajduje się ilustracja z "Kubusia Piekielnego". (j.)
Szczęśliwi posiadacze wydanego kilka dni temu komiksu z mistrzowskiej serii Egmontu "Batman i Robin: Cudowny Chłopiec", przekazują, że na dołączonej do tego dzieła obwolucie z informacjami dotyczącymi kolejnych komiksów widnieje dwutomowa "Martha Washington", która ma trafić na sklepowe półki ponoć jeszcze w grudniu tego roku. Kompletne wydanie wszystkich przygód tytułowej bohaterki, którą do życia powołał Frank Miller - zgodnie z tym co mówił podczas tegorocznej WSKi Tomasz Kołodziejczak - zostanie podzielone na dwie części (podobnie jak "Świat Edeny" Moebiusa - głównie ze względu na problemy z czytaniem takiego kolosa) - pierwsza liczyć będzie 248 stron, a druga 352. Tym samym można się spodziewać, że oprócz sześciu części ("Give Me Liberty", "MW Goes to War", "Happy Birthday MW", "MW Stranded in Space", "MW Saves the World" i finałowe "MW Dies") wydanie to będzie zawierać podobną ilość dodatków co wypuszczone przez Dark Horse w tym roku "The Life and Times of Martha Washington in the Twenty-First Century". Póki co, cena nie jest jeszcze znana. Może to i lepiej.. (a.)
"Żywe Trupy" to dla mnie najlepsza obecnie seria wydawana w naszym kraju, więc kolejnych jej tomów łaknę jak dziecko mleka matki. Przy okazji ósmego tomu przygód Ricka i spółki apetyt ten jest jeszcze większy, ze względu na nadzieje, które rozbudzili we mnie komiksiarze znający już jego treść i podkreślający, że tytułowa "cisza przed burzą" z tomu siódmego, nie była przypadkowa. "Stworzeni by cierpieć" - bo tak owa "ósemka" będzie się zwać (tak przy okazji to jest to również niezła nazwa na album dla jakiegoś amatorskiego zespołu, którego producentem jest np. rogaty pan z piekła rodem) - ma się ukazać na początku grudnia i zgodnie z zapowiedzią albumu zamieszczoną na Gildii, ma być końcem w miarę spokojnego żywota prowadzonego na terenie opustoszałego więzienia. Nareszcie! (a.)